Subscribe:

sobota, 1 września 2012

Widzew Łódź - GKS Bełchatów 1:0

Widzew Łódź

01.09.2012 EKSTRAKLASA 2012/2013Widzew Łódź - GKS Bełchatów 1:0
Trzeci mecz, trzecie zwycięstwo. Wejście w nowy sezon to istne wejście smoka i bilans tym bardziej imponujący, im bliżej przyjrzeć się zasobom personalnym Widzewa - jak się okazuje do wejścia smoka potrzebny jest bardzo solidny bramkarz (nota bene kapitan zespolu - Maciej Mielcarz, zwany przez widownię familiarnie Maćkiem), młokos Jakub Bartkowski na lewej obronie i harujący jak wół na całym boisku Marcin Kaczmarek.
Bełchatów przyjechał do Łodzi, żeby przede wszystkim nie przegrać i zupełnie niepotrzebnie oddał pole gospodarzom w I-szej polowie. GKS poza jedną sytuacją (strzał w słupek) grał niemrawo, a ociężały Kosowski (jedyna "gwiazda" zespołu) prowokował niewybredne zaczepki publiczności w rodzaju "zdejmij perukę". Oberwało się również trenerewi bełchatowian, z powodu butów, które był łaskaw przywdziać do garnituru. Publiczność siedząca w pobliżu ławki GKS-u uznała, że do ich wykonania użyto skóry węża, co było trenerowi często i dobitnie wypominane. Kibice zarzucali mu również to, ze założyl garnitur wyłącznie z powodu wizyty w było nie było wojewódzkim mieście. Rzeczywiście, Kamil Kiereś prezentowal się owego popołudnia w rzeczonym stroju delikatnie mówiąc prowincjonalnie. Niby nie szata zdobi człowieka, ale z drugiej strony - jak cię widzą, tak cię piszą. Świat jest okrutny.
Wspomniany szkoleniowiec powiedział po meczu, że przegrał zespół lepszy. Pewnie oceniał II-gą połowę, w której rzeczywiście GKS był co najmniej równorzędnym rywalem łodzian, a fragmentami dość poważnie zagrażał bramce Mielcarza. Fakty dla trenera bełchatowian są jednak bezlitosne: trzy mecze - trzy porażki, a więc sytuacja biegunowo odmienna od wejścia w sezon Radosława Mroczkowskiego. Nie życzę GKS-owi źle, ale zastanawiam się od kilku lat - dla kogo właściwie ten klub jest? Frekwencja jest żałosna, tradycji praktycznie żadnych, większość tamtejszych sympatyków piłki i tak pewnie kibicuje którejś z drużyn łódzkich. Podobnych pytań można postawić w przypadku wielu klubów w Polsce, i w tym jest pewnie sedno problemu, z którym od dziesięcioleci boryka się nasza kopana, ale to temat na osobne rozważania.
Jestem pod dużym wrażeniem zachowania publiczności, nie tylko ze wględu na przekazywane z trybuny na trybunę piosenki, ale za ogólną atmosferę. Owszem, jak w praktycznie każdym męskim towarzystwie, o język Mickiewicza i innych polskich wieszczów niezwykle trudno, ale dzieje się to mimo wszytsko w ramach jakiejś niepisanej umowy, która nie pozwala na chamstwo. A z takim miałem do czynienia w trakcie derbowego pojedynku na ŁKS-ie w wielkanocny poniedziałek - patrz relacja.
Mojemu Teściowi tak się podobała atmosfera meczu, że przyrzekł sobie, że z pewnością pojawi się niebawem na Widzewie ponownie. To chyba najlepsza wizytówka odczuć przeciętnego kibica, który do tej pory najbezpieczniej czuł się przed telewizorem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz