02.09.2012 EKSTRAKLASA 2012/2013
Lech Poznań - Górnik Zabrze 0:0
Lech Poznań - Górnik Zabrze 0:0
Doping kibiców Kolejorza, zwłaszcza tych z trybuny "Imperium Poznańskiego" oraz catering w strefie VIPowskiej to dwa najjaśniejsze punkty niedzielnej imprezy. W Lechu trudno doprawdy kogoś wyróżnić, może z wyjątkiem Arboledy, który parokrotnie zaimponowal spokojnymi zagraniami w obronie. Zasmucająca jest forma Murawskiego, który tak naprawdę od powrotu z Rosji gra zarówno w reprezentacji, jak i w klubie ze względu na nazwisko i minione zasługi. Samą solidną linią obrony Lech nic wielkiego nie zwojuje i w tym kontekście chóralne pytanie kibiców "Rutkowski, gdzie jest napastnik?" było jak najbardziej zasadne.
Mocno przeżywał spotkanie Adam Nawałka, trener Górnika. Celem minimum na wyjeździe prawie zawsze jest remis, ale pan Adam dość szybko zorientował się, że Lech jest do ogrania jak rzadko kiedy i z dużą ekspresją namawiał swoich zawodników do pressingu na połowie gospodarzy. Cel prosty: wymusić błąd i strzelić bramkę. Górnik dysponuje całkiem przyzwoitym składem, w którym jest parę znanych nazwisk: Gancarczyk, Kwiek, Danch, Oziębała, do tego z przodu bardzo dobrze radzi sobie 18-letni Milik, o którym już po meczu dowiedziałem się, że jest w kręgu zainteresowań selekcjonera kadry - i słusznie. Gdyby zabrzanie zagrali mniej asekuracyjnie, wywieźliby z Poznania komplet punktów, a tak z remisu nikt pewnie zadowolony nie był.
Jak wspomniałem na wstępie, doping i oprawa meczu budziły szacunek, kibole zachęcali do wspólnych śpiewów nawet dzieci zgromadzone w sąsiednim sektorze. Szkoda, że parę minut później powrócili do repertuaru frywolnego, zawierającego wyrazy na "ch", "k", "p" oraz im podobne, na szczęście dzieci tego wątku (jeszcze) nie podchwycilły.
W moim sektorze część widzów zachowywała się jak na szkolnej wycieczce - łażenie z góry na dół, a to siku, a to kanapkę by zjadł, a to sobie ot tak po środku schodów postoi, a to się przejdzie, to może znajomego spotka, a to stanie wyżej i sobie papieroska wypali (a inni przy okazji też się sztachną). Ręce opadają. Ale i tak należy cieszyć się z frekwencji: łącznie z piknikowcami przyszło tego popołudnia na Stadion Miejski ponad 27 tysięcy chętnych do obejrzenia kawałka dobrej piłki. Na dobry początek musi wystarczyć piękny obiekt, bo dobrej piłki nie było ani kawałka.
0 komentarze:
Prześlij komentarz