20.10.2013 SUPER LEAGUE 2013/2014
FC Thun - FC Sion 1:0
Stadion usytuowany przy zjeździe z autostrady, nie sposób nie trafić. Tuż obok galeria handlowa, z dużym parkingiem podziemnym, z którego korzystają zarówno zakupowicze, jak i kibice piłkarscy w dniu meczu. Pamiątki klubowe do nabycia w obszernym sklepie w budynku stadionu oraz w niewielkiej budce na przeciwko jednego z wejść na sektory. Oprócz tego tradycyjne białe kiełbaski i precle, no bo jakże by inaczej. Nad bramkami wejściowymi brak oznaczeń sektorów jest zaskakujący (trzeba pytać, "czy to tutaj?"), ale na szczęście stadion nie jest przesadnie duży - może pomieścić ok. 10 tysięcy kibiców.
Sektor rodzinny, na którym zasiedliśmy (bardzo atrakcyjne ceny biletów w porównaniu z biletami standardowymi) wypełniony może w połowie, być może ze względu na stosunkowo niewielką atrakcyjność przeciwnika. W 10-cio zespołowej Super League obydwie drużyny przed sobotnim spotkaniem plasowały się w strefie spadkowej, tuż nad 9. Aarau i zamykającą tabelę Lozanną. Poziom zawodów, przynajmniej w pierwszej połowie, dość dokładnie odzwierciedlał miejsce drużyn w ligowej tabeli, w zasadzie jedynym ciekawszym zdarzeniem był strzał gospodarzy w słupek, po którym publiczność choć na chwilę została wyrwana z letargu. Do boiskowej mizerii dostroili się też miejscowi szalikowcy, których śpiewy okraszane waleniem w bęben były tak monotonne, że wiele osób zaczęło patrzeć w ich kierunku z nadzieją, że może w końcu kiedyś przestaną. Z braku innych atrakcji publiczność zaczęła też komentować czapkę (hełm?) a'la Petr Cech, którą przywdział łotewski bramkarz drużyny gości.
I jak to zwykle bywa, po przerwie zaczęły się dziać rzeczy bardziej interesujące, głownie dlatego, że miejscowi znacznie przyspieszyli grę, w wyniku czego notorycznie byli łapani na spalonym. Co ciekawe, reakcja publiczności wskazywała na to, że albo nie jest świadoma tego elementu przepisów albo że uznaje sygnalizację sędziów za działanie złośliwe. Rzeczywiście, w przypadku odgwizdywanych fauli można się było pokusić o postawienie tezy o stronniczość, jednak spalone były kilkumetrowe, więc bezdyskusyjne, łacznie z tym, po którym została zdobyta nieuznana bramka. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze: Schneuwly mógł się w końcu cieszyć ze zdobytej w 87. minucie bramki, mimo że parę minut wcześniej był mocno sfrustrowany decyzją sędziego. Thun poszedł za ciosem, ale wprowadzony za zdobywcę bramki na parę końcowych minut Sadik wykazywał się bądź rażącą nieskutecznością, bądź postawą samolubną, dzięki czemu zebrał parę "pozdrowień" od kolegów.
Kibiców FC Sion przyjechało kilkunastu, ale byli chyba incognito, bo poza tym, że siedzieli w sektorze przeznaczonym dla gości, nie charakteryzowali się niczym, co pozwalałoby na ich identyfikację. Czyżby pomysł na bezpieczne kibicowanie na meczach wyjazdowych?
0 komentarze:
Prześlij komentarz