13.07.2013 CHALLENGE LEAGUE 2013/2014
FC Wohlen - Servette Genewa 1:2
Mały, ale schludny i zwarty stadionik, wokół kompleks treningowy i kilka obiektów przemysłowych. Mecz otwarcia nowego sezonu nie wypadł w Wohlen okazale. Nie dość, że na stadionie nie pojawiły się tłumy widzow (co akurat można przynajmniej częściowo tłumaczyć kanikułami), to drużyna miejscowych musiała uznać wyższość spadkowicza z Super League z ubiegłego sezonu.
W kolejce do kasy grupa wyrostkow w barwach Servette z mozołem przypominała sobie słowka i zwroty w jezyku niemieckim, co w połaczeniu z akcentem francuskim brzmiało zabawnie. Przy okienku kazdy z nich zakupił bilet “stojacy” za 20 CHF i pomaszerował na obiekt. Do ostatniej chwili wahałem się co do rodzaju wejsciowki (trybuna: 40 CHF, zero znizek dla dzieci do lat 12-tu), w koncu zdecydowałem sie na wariant ekonomiczny (dwa “stojace”) a i tak wyladowalismy z synem na trybunie – albo porzadkowemu sie pomyliło, albo i tak przy tej frekwencji (mniej niz 3 tysiace widzow) nie miało to wiekszego znaczenia.
Serveciarze ulokowali sie za jedna z bramek, probowali coś nawet śpiewać, ale wypadło to w sumie dość blado. Dumnie powiewala za to calkiem sporych rozmiarow flaga z herbem Genewy. Daremnie rozgladalismy sie za szalikowcami druzyny gospodarzy. Albo miejscowy klub kibica byl gdzies na wakacjach, albo uznano, ze lipiec nie jest idealnym miesiacem do chodzenia w szaliku, albo po prostu i zwyczajnie – klub nie ma tzw. zagorzalych kibicow i nie mam tu wcale na mysli gorzaly – na stadionie z napojow wyskokowych mozna kupic tylko piwo, podobnie jak w wielu innych krajach europejskich z wyjatkiem Polski.
Sędzia dał znak do rozpoczęcia widowiska i mimo że 22 dorosłych facetów zaczęło uganiać się za piłka, widowiska nie było. “Kasztanowi” ruszyli ostro do przodu, z zamiarem udowodnienia miejscowym, ze wizyta zaszczycili ich światowcy, ale wszystkie akcje konczyły się mniej więcej na 20-tym metrze od bramki FC Wohlen. Trzeba przy okazji pochwalic linie obronna biało-niebieskich, zwłaszcza prawego obroncę Dylana Stadelmanna, który tuz przed koncem pierwszej połowy wręcz ośmieszyl napastnika gości sprawna interwencja, oraz stopera Albana Pnishiego, jednoczesnie kapitana drużyny, który imponował wyjatkowo roztropnymi zagraniami w sytuacjach, które zasługiwały na wybicie piłki na oślep w trybuny. W środku pola paroma technicznymi zagraniami popisał się Kakoko, ale połowa gości pozostawała strefa zamknieta aż do momentu, w którym niewinna centra w pole karne wymusiła nieprzepisowe zagranie jednego z genewskich obronców a w konsekwencji rzut karny, który na bramkę zamienił Portugalczyk João Paiva . O dziwo zupełnie nie wpłynęło to negatywnie na morale kibiców Servette za bramk, którzy dalej nucili sobie i pokrzykiwali jak gdyby nigdy nic.
Serveciarze ulokowali sie za jedna z bramek, probowali coś nawet śpiewać, ale wypadło to w sumie dość blado. Dumnie powiewala za to calkiem sporych rozmiarow flaga z herbem Genewy. Daremnie rozgladalismy sie za szalikowcami druzyny gospodarzy. Albo miejscowy klub kibica byl gdzies na wakacjach, albo uznano, ze lipiec nie jest idealnym miesiacem do chodzenia w szaliku, albo po prostu i zwyczajnie – klub nie ma tzw. zagorzalych kibicow i nie mam tu wcale na mysli gorzaly – na stadionie z napojow wyskokowych mozna kupic tylko piwo, podobnie jak w wielu innych krajach europejskich z wyjatkiem Polski.
Sędzia dał znak do rozpoczęcia widowiska i mimo że 22 dorosłych facetów zaczęło uganiać się za piłka, widowiska nie było. “Kasztanowi” ruszyli ostro do przodu, z zamiarem udowodnienia miejscowym, ze wizyta zaszczycili ich światowcy, ale wszystkie akcje konczyły się mniej więcej na 20-tym metrze od bramki FC Wohlen. Trzeba przy okazji pochwalic linie obronna biało-niebieskich, zwłaszcza prawego obroncę Dylana Stadelmanna, który tuz przed koncem pierwszej połowy wręcz ośmieszyl napastnika gości sprawna interwencja, oraz stopera Albana Pnishiego, jednoczesnie kapitana drużyny, który imponował wyjatkowo roztropnymi zagraniami w sytuacjach, które zasługiwały na wybicie piłki na oślep w trybuny. W środku pola paroma technicznymi zagraniami popisał się Kakoko, ale połowa gości pozostawała strefa zamknieta aż do momentu, w którym niewinna centra w pole karne wymusiła nieprzepisowe zagranie jednego z genewskich obronców a w konsekwencji rzut karny, który na bramkę zamienił Portugalczyk João Paiva . O dziwo zupełnie nie wpłynęło to negatywnie na morale kibiców Servette za bramk, którzy dalej nucili sobie i pokrzykiwali jak gdyby nigdy nic.
I jak to zwykle bywa, druga odsłona meczu przyniosła zupełnie nowe rozdanie. FC Wohlen praktycznie przestało istniec, a bramki na przyjezdnych były kwestia czasu. Skonczyło sie na dwoch, a dominacja Servette zaczeła byc nawet nudna. Widac, ze zespoł ma aspiracje szybkiego powrotu do najwyzszej klasy rozgrywkowej, ciekawe na jak dlugo starczy Kasztanowym determinacji. W tym sezonie stawka w Challenge League nie wydaje sie przesadnie mocna, choc jak zawsze – niespodzianki moga sie zdarzyc i np. Winterthur czy Vaduz tez mocno zapragna powrotu do szwajcarskiej ekstraklasy.
Po meczu jeszcze tylko pamiatkowe zdjecie na tle autokaru Servette i mozna było udac sie w droge powrotna do domu z nadzieja, ze trafi sie predzej czy pozniej w nowym sezonie jakies bardziej zacne widowisko.
Po meczu jeszcze tylko pamiatkowe zdjecie na tle autokaru Servette i mozna było udac sie w droge powrotna do domu z nadzieja, ze trafi sie predzej czy pozniej w nowym sezonie jakies bardziej zacne widowisko.
0 komentarze:
Prześlij komentarz